Like a vampire - makijaż halloweenowy

Hej!

Od razu uprzedzam - to nie jest post dla zagorzałych katolików! :) Jeśli nie lubicie świąt pogańskich, to oceńcie makijaż, bo o to tutaj przede wszystkim chodzi. Jako tako halloween nie obchodzę - nie chodzę po domach i nie zadaję pytania "cukierek albo psikus?", nie zbieram cukierków ani ich nie daję. Podoba mi się jedynie sam pomysł charakteryzacji i przebierania się za straszne i przerażające stwory.

Ja nie będę przerażająca ani straszna, ale mam nadzieję, że odrobinę grozy wzbudzę... i że spodoba Wam się moja interpretacja wampirzycy. Na końcu pokażę Wam, jakim wampirem byłam dwa lata temu na halloween szkolnym.
Zapraszam!

Wiem, że może Wam się wydawać ten makijaż dość podobny do ostatniego, ale one naprawdę się różnią. Przede wszystkim wzbogaciłam ten makijaż fioletowym kolorem, którym roztarłam granice. Nie rozświetliłam powieki ruchomej, aby uzyskać większą głębię i wydobyć mrok. Zamiast połówek sztucznych rzęs, dokleiłam całe (Ardell - Demi Wispies), no i zdecydowanie bardziej podkreśliłam dolną powiekę. Granice są roztarte tak, aby były zamglone i nadawały jeszcze ciekawszego charakteru. Makijażowi nie była już potrzebna kreska eyelinerem ani jakakolwiek inna, bowiem smolista czerń broni się sama. Szminka to połączenie czarnej kredki, jaskrawej czerwieni (REVLON, o której pisałam recenzję - zakładka recenzje [w adresie tylko zmienić na "makeup"]) i pomarańczowo-czerwono-ceglastej pomadki (z tej samej firmy).

A tak ucharakteryzowałam się wcześniej:

Kliknij na zdjęcia, aby powiększyć!

Sama nie wiem, która wersja jest lepsza - sprzed dwóch lat czy obecna. Moim zdaniem obie dają radę, ale ocenę pozostawiam Wam. Po pierwsze: czy podoba się makijaż, po drugie: czy poprzednia odsłona była lepsza.

Życzę mrocznego, strasznego i przerażającego Halloween
tym, którzy je obchodzą,
do następnego!
D.